Archiwum 15 października 2020


paź 15 2020 Tarifa life
Komentarze (0)

Uczę się hiszpańskiego, mam Zenita, ale gdzieś skrywa się niedopatrzenie, wszakże jestem w Hiszpanii… tapas, siesta, fiesta… rozluźnia się uwaga. W tamtym czasie żyłam z internetowych inwestycji i nagle po 2 miesiącach pobytu w Hiszpanii duża część moich oszczędności, także tych odłożonych przez moich rodziców, rozmywa się…. Zbyt duże zaufanie do ludzi, prowadzi do wniosków: bądź ostrożna z inwestycjami, ale kto nie sprobuje ten nie wie… Tarifa, dwie wody, ocean i morze, dwa kontynenty, Afryka po drugiej stronie, 4 kierunki (północ, południe, wschód, zachód), 2 wiatry (levante od lądu, poniente od morza) To położenie na mapie ma jakiś magiczny wpływ na ludzi, to nie tylko moje słowa. Energia ma wpływ na nasze życie i to miejsce uczy znacznie szybciej niż inne miejsca. Puszczam to, nie jednego życie nauczyło i stracił, a tu, po miesiącu, tym razem podbite oko, z podejrzeniem wstrząsu mózgu, Kasia-koleżanka poznana w Tarifie wiezie mnie do szpitala, a Hela-Niemka, dba o mnie… na szczęście nic poważnego. Zenit czeka, a ja za nim tęsknie. Był moim terapeutą po tych wszystkich przygodach.
Wracam do stajni, jeżdżę młodego konia, kolejny wypadek, tym razem rozwalony łokieć. Wdało się zakażenie, nie mogę prowadzić, 40 stopni gorączki, mieszkam w vanie przy stajni, czuję się jak sardynka w puszce, czytam i medytuje.
Wyleczyłam łokieć, biorę Zenita na jazdę, wracam po 30 minutach i okazuje się, że okradli mi vana… Nie mam nic, nie mam pieniędzy, kart, telefonów, prawa jazdy… ale przecież żyję, mam co jeść i wodę w vanie ;). Stojąc w bikini poszłam do Waves Beach Bar, żeby pożyczyli 100e, zanim karty przyjdą.
Ach Ci ludzie z Andaluzji, kiedy Ciebie znają, traktują Cie jak rodzinę.
Po calej kolekcji wypadkow dochodzę do wniosku, że ten pierwszy głos w mojej głowie, to była intuicja. Kiedy wyszłam przeciw tej pierwszej myśli, to traciłam pieniądze i zdrowie, Nawet sprawa tej ostatniej kradzieży była podejrzana, widziałam dziwnych ludzi pod stajnią, coś mi powiedziało -schowaj swoją torebkę- ale tego nie zrobiłam.
Teraz już wiem: pierwsza myśl jest najważniejsza.
Dodam, że każdy ma cel. Dla mnie w tamtym momencie był nim Marengo i każdy środek był dobry, by go ocalić.
Decyduje się, by we wrześniu pojechać do Portugalii i odpocząć od Tarify i mocy tego miejsca. Po powrocie decyduje się kupić Marengo. To był październik. Kupiłam go w połowie za gotówkę, a połowę płacąc w bitcoinach. Na tamten moment miałam rożne krypto-waluty, a, że nie pracowałam to właścicielka stajni zgodziła się przyjąć zapłatę w bitcoinach właśnie.
No i pięknie- pomyślałam- mam konia! Zadowolenie przeogromne. Jadę ponownie na wycieczkę do Portugalii, bo było tam cudownie. Na miejscu okazuje się, że to nie koniec dziwnych wydarzeń tego roku! Kolejna awaria! Skrzynia biegów się psuje, co za fatum, nie głupota! Dałam prowadzić vana koledze, biegi były przy kierownicy, a on zbyt siłowo podchodził do tego i skrzynia uległa awarii. Więc jest pięknie, koń w Tarifie, a ja utknęłam w Portugalii.
xxPortugaliawaves