Archiwum 06 grudnia 2020


gru 06 2020 Powrót do Tarify
Komentarze (0)

Zaczyna się nowy dzień, tym razem jestem pierwsza u mechanika, kończą awarię o 12 w południe i ruszam, mam 496km przed sobą, jadę bez przerwy, dopada mnie deszcz, jakiś sztorm, a przed Tarifą silny wiatr, kamper buja się na lewo i prawo, ale jadę bo stęsknione zwierzaki czekają. Zajęło mi to 8h, udało się, dojechalam. No to jestem, znowu się cieszę, jestem w domu bo dla mnie dom jest tam gdzie serce jest. Spędzam dzień z Marengo i Kapslem po czym jadę po przyjaciela na lotnisko w Maladze, wraca z Niemiec i potrzebuje transportu. Na powrocie Maik zostawia portfel na jednej ze stacji benzynowych, o ci przygodo! Musimy zawrócic, jest portfel, czekał! Już przed sama Tarifa dziwny dzwięk w skrzyni biegów, o nie znowu! Na drugi dzień jadę do zaprzyjaźnionego mechanika, mówi Kasia oni nie dolali oleju do skrzyni biegów, znowu coś jest uszkodzone. O ci los, motywuję się by iść do Hiszpańskiego mechanika, a na ten moment mój Hiszpański nie jest nawet na komunikatywnym poziomie, jak później sie okazalo...

Kamper musiał zostać w garażu, ja myslę by on sprawdził skrzynie biegów, a on myśli że chce nową...Termin wynajmu mieszkania sie kończy, co teraz? Gdzie bedę mieszkać? Teraz z pomocą przychodzi posiadanie konia Marengo. Pozwalają mi spać w pokoju w stajni w zamian za pomoc przy koniach. Zaczęła się kolejna maniana. Jest koniec stycznia 2018r Juan mechanik mówi, że znalazł skrzynię, czekam do połowy lutego wkońcu Juan się odzywa i mówi, zagubiła się a jak już przyszła okazała się zła. 
Teraz już się bardziej przygotowuję na rozmowę i tłumaczę, że są nowe części może trzeba coś naprawić, Juan na to ach i wysyła skrzynię do naprawy i sam wspomina o oleju. Trzeba przyznać, Juan to mechanik z sercem. Starszy pan zawsze chciał jak najlepiej i pomóc jak tylko potrafi i może. W tym małym miasteczku czuć, że ludzie troszczą się o siebie.
W tym momencie przy braku mojego domku, kamper wysyła mnie w podróże, lecę do Niemiec i  jeżdżę często do ośrodka buddystycznego Karma Guen w Hiszpani, gdzie dużo pracuję wewnątrz siebie.
Mamy marzec, a ludzie z innych kamperów zaczynają myśleć, że ta polka to wariatka, mówi ze ma kampera a go nie widać, a jej koń to też pewnie nie jej :-D
Dalej czekam, podróżuje i cieszę się z tego co jest. Jak się akceptuje to co przychodzi to jest łatwiej, nowe perspektywy się otwierają.
Trzeba zaufać życiu ;)van life