Najnowsze wpisy, strona 1


wrz 22 2020 Dlaczego zaczęłam medytować?
Komentarze (0)

medytacja

Nasz charakter uwarunkowany jest pod wieloma względami. Począwszy od rodziny przez szkołę, rówieśników po ludzi którzy wchodzą z nami w różne relacje. 

Teraz uwaga, im bardziej jesteś świadomy swojego autentycznego ja, te różne opinie nie wpływają na Ciebie. Jeśli zatem, jesteś „zagubiony” to różne opinie mogą wpływać na Ciebie i Twoje decyzje. 
Świadomość buduje się przez doświadczenia i tu, o dziwo, te zwane cierpieniem budzą nas, bo wtedy mamy czas na refleksje. 
Co robi medytacja? To jak siłownia dla umysłu. 
Otwierają się różne kanały energetyczne, tzw. czakry. Łączysz się z sercem i intuicją, czyścisz ciało i duszę. 
Ale hej! nie jesteśmy mnichami! Nawet po mimo długoletniej praktyki, przeszkadzające emocje takie jak: gniew, zazdrość, lęk itp. mogą się pojawiać. Dzięki medytacji łatwiej jest wyregulować równowagę w naszym ciele. Liczne badania udowodniły korzyści płynące z medytacji. Należą do nich między innymi: zmniejszenie stresu, polepszona koncentracja, niższe ciśnienie krwi czy zmniejszone symptomy niepokoju i depresji, a to nadal tylko kilka z nich. Podczas, gdy rodzajów medytacji jest wiele, udowodnione jest, że wszystkie działają podobnie na psychiczne i fizyczne aspekty życia człowieka. 
Piszę o tym bazując na własnych doświadczeniach, a musicie wiedzieć, że pewnie jak większość z nas, przeżyłam przeróżne historie. Spokój ducha znalazłam w naturze, medytacji i koniach.
Zadziwiło mnie,  że podczas medytacji różne zwierzęta: krowy, ptaki, psy i również konie, przychodzą do mnie.
Postanowiłam włączyć medytacje w moje sesje rozwojowe z końmi. :)
wrz 21 2020 Dlaczego Kamper ?
Komentarze (0)

Dlaczego kamper

Dlaczego Kamper? 

Już mieszkając w Gdańsku zauważałam powolne niszczenie natury. Później w Dublinie konsumpcjonizm, przesadny materializm, oddalenie od natury było jeszcze bardziej widoczne. Ludzie z roku na rok byli bardziej zaczarowani cyframi na koncie, drogimi dla nich rzeczami (choć często nie zdają sobie sprawy z narzutu jaki sklepy nakładają na towary), laptopami, iphonami, tym samym coraz bardziej odłączali się od natury i drugiego człowieka.
Pracując na pełen etat, stojąc w korkach po 3 godziny dziennie, nie mając czasu na życie, pasje, czytanie, zaczęłam się dusić. 
Marengo cały czas był w mojej głowie - ach Marengo - myślałam.
W końcu, kiedy straciłam motywację do pracy, bo czułam się jak maszynka do zarabiania kasy innym, bez czasu dla siebie, powiedziałam dość. Życie jest tylko jedno, jest teraz.
Wtedy powstał ten plan: Kupuję kampera, biorę psa i podróżuję do Hiszpanii z myślą o kupnie Marengo.
Postanowiłam również żyć minimalnie, nie kupować kosmetyków i odzieży, oraz innych niepotrzebnych rzeczy, które kupowałam w sklepie za 2e. Zaczęłam robić zakupy tylko jeśli na prawdę tego potrzebowałam (nawet nie zdajemy sobie sprawy, że plaże dookoła świata toną w plastiku,  byłam tego  świadkiem).
Zauważyłam, że zostało nam wdrukowane, że potrzebujemy tego czy tamtego. 
Suma summarum:
Włosy można umyć mydłem i też będą czyste. 
Przestałam używać dezodorantów, skora się przyzwyczaiła i nie musze już z nich korzystać.
Jako balsam do ciała stosuje naturalne wyciągi z roślin, np aloes.
Brak lodówki w kamprze spowodował zmianę diety, przemyślane zakupy, jedzenie na bieżąco, nic się u mnie nie marnuje.
 
Żyłam zdrowo, nauczyłam się słuchać mojego ciała, czego na daną chwilę potrzebuję.
Noce w naturze, bywało, że bez towarzystwa innych kamperów- całkowite wychodzenie ze strefy komfortu. Obserwowałam gwiazdy, łączyłam się z naturą,  słuchałam jej dźwięków, nie syren miasta.
Zbierałam rośliny na łąkach, grzyby w lesie.
Miło wspominam wspólne gotowanie z kamperowiczami,  uczenie się od nich, wymiana doświadczeń,  wsparcie, tolerancja,  podróże czy uprawianie sportów. 
A w tle fale, ich dźwięk usypiał niczym dziecko w kołysce. 
Wschody i zachody słońca - nigdy ich nie zapomnę.
 
I ta wolność! Jak sąsiad nie odpowiadał, to można było się przestawić w inne miejsce. 
Życia w kamperze nie można porównać do komercyjnych wakacji, gdzie wszystko jest przygotowane. Kamper uczy bazowania na intuicji - podążasz w nieznane. Bywają różne przygody: kamper się psuje,  śledzą Cię,  włamują ci się do vana,  ale najważniejsze to zachować zimną krew i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. 
 
Te czasy bede wspominać z wielkim zadowoleniem w sercu.  Niestety jest już coraz mniej miejsc gdzie można dziko spać i łączyć się z naturą.  
W Tarifie pozamykali miejsca gdzie mogliśmy tak  mieszkać. Nadciąga konsumpcjonizm, budują już wysokie budynki i powoli niszczą naturę. Podjęłam decyzję o powrocie do Polski. Mój kamper fiat ducato o imieniu Snoopy trafił w dobre ręce, a ja zaczęłam kolejny rozdział mojego życia! ahoj przygodo!

sunsetbob

sie 23 2020 Kamperem przez życie
Komentarze (0)
awake
 
Czesc jestem Kasia. Kocham konie, podróże i slow life. Niedługo skończę 40 lat i czuję, że mam do spełnienia misję. Nie żadne mission imposible, bo chciałabym, aby była to realna misja, zatem moja misja to Horsey Life Mission.
Konie towarzyszą mi od kiedy pamiętam czyli prawie całe zycie, wcześniej niż zaczęłam poprawnie mówić. 🙂 Gdy byłam mała zawsze męczyłam tatę, aby pójść do koni. Kiedy już przebywałam w ich towarzystwie czułam, że są dużo większe ode mnie, bo przecież byłam małą dziewczynką. Jednak przy nich odczuwałam niesamowitą moc i może wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale te konie zmieniały mnie i wpływały na moją osobowość, która wykształtowała się przez te lata. Na co dzień praktykuję tybetańską medytacje, a z końmi czuję się tak jakbym medytowała cały czas. Konie otworzyły we mnie inne spojrzenie na świat, inną perspektywę.
Moje życie to ciągła przygoda. Praca w wielu branżach takich jak banki, biura, sklepy. Nowi ludzie i kontakty. Pewnego dnia zauważyłam, że nie mam czasu dla samej siebie, na rozwój, na pasje, a moje serce wzywało mnie do koni. Mojego konia poznałam na kursie Horsemnship w Tarifie w Hiszpani, na krańcu Europy kolo Giblartaru. Wtedy zdecydowałam, że chce się przeprowadzić z miejsca gdzie na tamtą chwile mieszkałam, czyli Irlandii. Byłam tam supervisorem w sklepie z whiskey i cygarami. W ciągu roku podjęłam decyzję i zamknęłam wszystko co łączyło mnie z tamtym życiem.
Z nowymi kwalifikacjami jako facilitator (szkołę 2 letnią ukonczyłam będąc w Irlandii) rozpoczełam wyprawę moim kamperem do Hiszpani i to bez znajomości ich języka. Chciałam wskoczyć do oceanu życia, by badać i czuć to co prawdziwe!
Początkowo w Hiszpanii pracowałam w wolontariacie i pomagałam przy koniach. Przez chwilę byłam nawet ogrodnikiem 🙂, ale samo to że miałam kontakt z końmi wydobyło ze mnie pokłady niesamowitej intuicji. Miałam wtedy bardzo rozwojowy czas, czytałam dużo książek, słucham podcastów znanych osobowości ze świata koni i samodoskonalenia.
Chciałabym pokazać ludziom, że konie mogą towarzyszyć w rozwoju osobistym i nie tylko jazda konna, ale samo przebywanie z koniem lub doświadczenia, które facylitator jest w stanie zaproponować w taki sposób, abyśmy mogli przeżyć wewnętrzne procesy i otworzyć się na zmiany. Mieszkając w Hiszpanii udało mi się zrobić jeden taki warsztat, ale potem przyszła pandemia i zakończyła całą moją wspaniałą drogę w tym miejscu. Musiałam wrócić do kraju, do rodzinnego domu. Teraz na nowo próbuje się odnaleźć w Polsce. Największym moim sukcesem w tym roku było sprowadzanie mojego ukochanego konia, Marengo do Polski, aby tego dokonać, musiałam sprzedać mojego kampera. Teraz Marengo jest tutaj ze mną, na Kaszubach.
Zapraszam Was w podróż ku przemianie, ku przebudzeniu. Moja misja to pokazać innym jak natura i konie pomagają zmienić nas samych.
Zapraszam na indywidualne sesje rozwojowe, napisz do mnie na katarzynakluczynska@protonmail.com. Natura i konie czekaja ;)
Kate